Ostatnio farbnęłam sobie włosy na turkusowo.
I wiecie co?
Podobno z tego wynika że jestem……odważna. 🤔
Najpierw sama fryzjerka stwierdziła że teraz to wyglądam “bad-ass.” 😄
“Odważny kolor,” padł jeden komentarz gdy wrzuciłam zdjęcie na fejsa.
“Też chciałabym być taka odważna,” padł inny.
Zaraz, zaraz. Ja? Odważna?!
Ok, no może coś w tym jest. 🙃 Skakałam przecież kiedyś na bungee. Jadłam ślimaki. Wybrałam się w podróż do Polski z 2-latkiem. 🙄🤪😆
Ale z drugiej strony… Z drugiej strony, to ile razy w swoim życiu milczałam kiedy trzeba było coś powiedzieć? Ile razy zrobiłam coś wbrew sobie? Ile razy wybrałam po prostu tę drogę najłatwiejszą?
Powiem Wam tak. Poszłam kiedyś do kina na film “Suffragette.” I wyszłam z tamtąd kompletnie wstrząśnięta. Nie wiedziałam - i nadal nie wiem - czy mogłabym tak jak tamte kobiety zrzec się z wszystkiego - z rodziny, dzieci, godności, życia - po to żeby zawalczyć o głos dla wszystkich kobiet - nawet tych, które same nie dołączyły się do walki.
To jest dopiero odwaga.
Ale zrobić sobie turkusowe pasemka? Nie wiem czy to ma cokolwiek wspólnego z odwagą.
Lecz wiem jedno. Mam dosyć.
Mam dosyć tego wszystkiego, co świat mówi nam kobietom o tym jakie mamy być i jak mamy wyglądać. Ile centymetrów powinniśmy mieć w pasie, jaki rozmiar piersi, jaki kolor włosów, jaki kształt brwi mamy mieć bo nasz naturalny - fe! Oczywiście za brzydki! Za dużo włosów! Wyrwać! Wygolić! Schudnąć! Opalić się! Zakładać te szpile i udawać że nic nie boli! Uśmiechnąć sie! Nie łamać zasad! Udawać że wszystko gra.
Więc jeżeli żyjemy w świecie w którym turkusowe pasemka są naprawdę aktem odwagi - może trzeba jednak parę rzeczy w tym świecie poprzestawiać.
A może i nawet najzwyczajniej rozpierdolić.